sobota, 20 lutego 2016

ballet life

My, dorośli uczniowie, wiele oddajemy tańcu klasycznemu. W dzień lekcji wstajemy rano wcześniej, żeby spakować wszystkie potrzebne rzeczy na zajęcia: baletki, ocieplacze, rajstopy, często także jakiś kostium, pointy. Poprzedniego wieczoru zazwyczaj wykonujemy jakąś szybką kombinację ćwiczeń wzmacniających stopy ale partię ćwiczeń rozciągających, a czasami powtarzamy jakiś krok, który wyjątkowo sprawiał nam trudność. Na zajęciach chłoniemy każde słowo naszego nauczyciela, słuchamy każdej jego rady – ale też chętnie oddajemy się pogawędkom z naszymi znajomymi zaprawionymi w baletowych bojach: w przerwie między zajęciami wymieniamy wszelakie nowinki, porady, recenzje spektakli. Już po lekcji w autobusie czy samochodzie niemalże nucimy muzykę z co ciekawszych kombinacji, w myślach powtarzamy choreografię. Wcześniej w pracy dbamy o to, aby nie zjeść zbyt wiele – z pełnym żołądkiem fatalnie wciąga się brzuch i trudno jest lekko wykonać serię skoków na środku. 

Niejednokrotnie co miesiąc skrupulatnie planujemy nasz budżet: musi wystarczyć na zajęcia, ale też co jakiś czas trzeba wymienić niezbędne nam baletowe akcesoria: baletki (przetarcia w starej parze przerodziły się właśnie w ogromne dziury), rajstopy (w czarnych są dziury, a białe nabrały niepokojących odcieni szarości), kostiumy (stare są sprane, zbyt duże, zbyt luźne). Szczęśliwi co kilka miesięcy zmieniają pointy, a też czasem kuszą nas gumy do rozciągania, balance boardy, nowe wkładki, szorty, spódniczki. Nie zawsze pociągają nas te baletowe nowinki, często cieszmy się po prostu, że stać na same zajęcia. 

Z (nie)cierpliwością znosimy ciągłe pytania znajomych o to, „czy w tym wieku można tańczyć”, „czy ćwiczymy w tych twardych butach” i mamy zdeformowane stopy. I na niektórych imprezach po północy musimy wesołemu towarzystwu prezentować szpagat. 

Nikt tak jak my nie zna tej radości, gdy nagle uda się to, co wcześniej się nie udawało. Podwójny czy potrójny piruet, idealny szpagat turecki, bezbłędne entrelacé. I te dwa słowa naszego nauczyciela, który zauważył ten progres: „bardzo dobrze”. Znamy wagę każdej baletowej pochwały, bo nieczęsto je słyszymy od naszych wymagających nauczycieli. 

Potrafimy też śmiać z naszych pomyłek, bo choć do baletu podchodzimy poważnie, to taniec jest jednak zabawą, uczy nas, jak czerpać radość z dyscypliny. Ta lekcja przydaje się nam codziennie: nic tak jak balet nie uczy, że dostaniemy tyle, na ile sobie zapracujemy. My, dorośli adepci baletu wiele mu oddajemy, ale równie wiele otrzymujemy w zamian.