piątek, 7 sierpnia 2015

adagio


Wolno, bardzo powoli próbuję przyzwyczaić moje ciało na nowo do baletowych pas, do surowych wymogów tańca klasycznego, próbuję sprawić, by postura mojego ciała stała się pełna elegancji, siły i jednocześnie delikatności.

Nie miałam lekcji z nauczycielem od ponad roku. To bardzo dużo. Sporadyczne ćwiczenia w domu bardziej uspokajają sumienie niż pozwalają na prawdziwą naukę. Choć z tańcem klasycznym rzadko spotykam się teraz na prywatne, samotne, dyskretne tete-a-tete, to staram się ciągle wzmacniać ciało – kilka razy w tygodniu próbuję znaleźć czas na bieganie, wzmacniam mięśnie ramion, brzucha, pleców. Na myśl o pierwszej od wielu miesięcy lekcji czuję się podekscytowana i onieśmielona jak przed długo oczekiwaną randką. 

Jak wspomniałam, ostatnio rzadko spotykam się z klasyką. W tych wyjątkowych chwilach robię krótką lekcję, zatrzymuję się na dłużej przy adagio, pracuję nad rozciągnięciem, czasem tylko resztki sił poświęcam na piruety. Jeżeli na zewnątrz nie jest nazbyt gorąco, walczę też o kilka serii skoków. 

Uwielbiam, kocham, ubóstwiam adagio. Właściwie to żywię do niego także wiele negatywnych uczuć, bo adagio obnaża wszelkie moje wady – brak muzykalności, siły, rozciągnięcia, wykręcenia. A jednocześnie moje próby z adagio pozwalają na uświadomienie mi tych braków, i pośród tych rażących niedoskonałości odkrywam czasem prawdziwe piękno baletu. To piękno tkwi w bólu mięśni, w walce o melodię i zgodność ruchów nóg i gestów dłoni z melodią, piękno tkwi w sile i elegancji każdego powolnego i delikatnego ruchu. Detali piękna jest mnóstwo, można by wymieniać: od pięknych dłoni po silne stopy w pozycji pointe. W tych powolnych ruchach i gestach zespolonych z muzyką tkwi prawdziwie piękno, które czasami udaje się uchwycić tancerzom. 

Kwintesencją baletu jest piękno ruchu ludzkiego ciała: nie jest nim fenomenalne rozciągnięcie, zadziwiające przeprosty rąk czy nóg, wysokie podbicie, wątła czy też nazbyt umięśniona sylwetka. Balet jest sztuką, zatem piękno tkwi gdzie indziej. Warsztat i technika nie są celem samym sobie. Piękno ma ludzką twarz, miewa delikatne barwy, ale odcienie duszy bywają mocnymi, jaskrawymi kolorami wzburzenia. Piękno baletu jest pięknem człowieka, jego życia i jego uczuć, o ile tylko potrafi on te mieniące się odcienie przekazać tańcem, ruchem ciała, gestami, ułożeniem głowy i dłoni. 

Adagio pozwala na chwilę wyboru między możliwościami ruchów i gestów, pozwala na powolne zespolenie się z muzyką, na delikatną interpretację tego, co z pozoru wydaje się oczywiste, a dla tancerza zawsze stanowi swoiste odkrycie. Ułożenie głowy i palców u dłoni, położenie korpusu… cudowne detale tak bardzo akcentowane przy rozciągniętej w czasie pracy ciała. 

Czekam nadal na pierwszą kombinację adagio od mojego przyszłego nauczyciela. Tak, jak robiłam to kiedyś, będę później powtarzać tę choreografię w domu, szlifować niewielkie detale, pracować nad pamięcią ruchową. 

Czekam nie tylko na pierwszą lekcję, ale i na pierwsze prawdziwe zmęczenie mięśni. Czekam jednak przede wszystkim na to niezwykłe uczucie oczekiwania na kolejną lekcję, na kolejne wyzwania… Po prostu czekam na moją pierwszą od tak dawna lekcję klasyki. Na ciężką pracę nad rozciągnięciem, wykręceniem, płynnością ruchów, siłą ciała i wrażliwością na muzykę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz